sobota, 4 sierpnia 2012

Dopóki ziemia kręci się...


Praca, praca, praca. Z maleńką przerwą na chorobę. Choroba przeszła – praca nie.
Mam jeszcze kilka tygodni na zamknięcie kilku spraw, dokończenie papierkowej roboty i przekazanie komuś, komu zatrują życie, pozbawią spokoju w dzień i snu w nocy.
Nadchodzi czas, aby zastanowić się nad przyszłością. Przygotować podwaliny pod spokojną i szczęśliwą starość. Brzmi strasznie. Mogę oczywiście nie myśleć o starości. Nie stanę się jednak przez to młodsza.
Dzisiejsze 60 latki wyglądają świetnie i czują się młodo. Oczywiście te, które o siebie dbają i - nie oszukujmy się - te które na to stać. Mnie stać średnio. Robię jednak co mogę, aby oszukać czas. Obawiam się jednak, że on i tak zrobi swoje. Równo zamiata miotłą. I te dbające o siebie i te zaniedbane.
Zanim jednak to nastąpi trochę sobie pożyję. Będę uciekać przed tą miotłą jak długo się da. A przecież ruch to zdrowie :)