wtorek, 26 stycznia 2010

Byle do emerytury :)



No cóż. Nie będę ukrywać faktu oczywistego, że pustkę literacką w głowie mam.
Przez wiele dni i wieczorów wirują mi przed oczami zastępy cyferek, które staram się jak mogę umieścić w ciasnych rubryczkach citów i pitów, zgrupować w aktywach i pasywach.
A rozbrykane towarzystwo niemiłosiernie! Zapanować nad nim nie jest sprawą łatwą. Przyjemnością tego również bym nie nazwała.
Znam wiele innych przyjemności, dużo bardziej pożądanych. Na przykład leżenie na kanapie w towarzystwie kolorowych, mięciutkich poduszek, z filiżanką pachnącej kawusi w łapce. Słuchanie muzyki, oglądanie filmów. Powiecie, że to nie są aż takie przyjemności? Może rzeczywiście nie o takie mi chodziło, ale są to jak na razie jedyne dostępne dla mnie.
Czytanie odpada. Oczy mam już tak zmęczone ślęczeniem przed monitorem, że bardziej udaję, że widzę, niż widzę cokolwiek rzeczywiście. Gdyby nie kropelki – sztuczne łzy – nie byłabym w stanie mrugać.
Oczywiście, że można jeszcze oczy zamknąć. Wtedy jednak uruchamiają się, uśpione chwilowo, myśli, wspomnienia, marzenia i różne tego typu duperele. Nie mam na nie teraz ochoty. Pewnie dlatego nie mogę w nocy spać. A głupie sny mnie nawiedzają, kiedy już na chwilę odlecę z objęć świadomości!
Takie idiotyczne miejsca odwiedzam, dziwnych ludzi spotykam i taki wir zdarzeń nie z tej ziemi mnie porywa, że budzę się z wielka ulgą i z radością zabieram się za księgowe zawiłości. Przynajmniej tu wszystko jest proste, logiczne i mądre. Pożyteczna i satysfakcjonująca praca. Satysfakcja nie jest jednak z tych , które przekładają się na zawartość portfela. Niestety. Nie przyciągam pieniędzy.
Za mało we mnie magnetyzmu, czy co?

7 komentarzy:

  1. Niestety tak to już jest Madame, - jednych lubią pieniądze... innych lubi robota...
    Jam też w tej drugiej grupie...
    Ech...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też tak sobie mówię - byle do emerytury, a slęczenie nad cyferkami robią swoje - właśnie odebrałam nastepne okulary o 0,5 dioptrii wyższe; a dziś czytam, w prasie, że co poniektórzy chcą podniesiena wieku emerytalnego dla wszystkich do 67 lat już od 2015 roku. Więc zamiast być coraz bliżej emerytury - chyba jestem coraz dalej. O 7 lat dłużej niż się spodziewam. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie myslę, być może naiwnie, że to emeryckie życie to takie trochę przereklamowane jest. Zwłaszcza w kraju, w którym emerytura to jałmużna, i coraz to wydłużają wiek "produkcyjny"...

    OdpowiedzUsuń
  4. no ja mam czasem takie dni, że nawet naleśniki mi wychodzą z zakalcem;) ale to jest akurat tak proste, że zawsze się udaje, tylko nie trzeba przesadzić z grubością. i z cukrem jest bardzo dobre, chociaż ja wolę wersję z boczkiem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nivejka- dobrze myślisz.Życie na emeryturze nie jest sielanką, nie tylko ze względów finansowych. Wtedy się najboleśniej odczuwa fakt, że rozpoczął sie ostatni etap tego maratonu zwanego życiem. I to jest najsmutniejsze. W pewnym wieku jednak człowiek czuje sie już bardzo zmęczony tym codziennym kieratem, czuje sie wypalony zawodowo, zwyczajnie już mu się nie chce.
    Noemi- ja przechodzę na emeryture w 2012 roku, więc może ominie mnie ta genialna zmiana wieku emerytalnego :) Może ze względów finansowych późniejsze przejście na emeryturę jest korzystniejsze, ale przecież nie wszystkie kobiety pracuja w księgowości czy biurze. Nie wyobrażam sobie kobiety 67 letniej wykonującej pracę fizyczną. Chociaż z drugiej strony wiadomo, że kobieta to twarda i wytrzymała sztuka :)
    Ida - musimy pomyśleć o przeniesieniu sie do tej pierwszej grupy :))

    OdpowiedzUsuń
  6. lelevina-
    zaufam Ci i spróbuję upiec. Do odważnych kuchnia należy :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam osoby, które potrafią ujarzmić liczby. U mnie leżą one na kupie, jedna na drugiej w jakimś pijanym zamroczeniu i wyją "Góralu czy ci nie żal....".

    OdpowiedzUsuń