Zauważyłam, że ja ostatnio nic innego nie robię, tylko sprzątam. Coś jest nie tak. Przecież jak się sprząta, to musi być taki jeden moment, kiedy jest porządek. A u mnie go nie ma!
Dzisiaj rano sprzątałam w kuchni, zmywałam, pucowałam, wycierałam i co tylko. Lubię jak jest idealny porządek kiedy zabieram się za przygotowywanie obiadu.
Kiedy już ten nieszczęsny obiad upichciłam, okazało się, że w kuchni jest okropny bałagan. Znowu zaczęłam zmywać i sprzątać, bo lubię podawać obiad w idealnie posprzątanej kuchni.
Kiedy po obiedzie pozostało tylko wspomnienie okazało się, że w kuchni jest okropny bałagan i pełno garów do zmywania. No co jest!?
Chyba zamuruję kuchnię. I będzie święty spokój.
Kochana, zmień zamiłowania- sprzątaj dopiero po zjedzonym obiedzie, a w trakcie gotowania na bieżąco, no bo skoro i tak jesteś w kuchni...A ze mnie się śmieli, gdy będąc sama żywiłam się gorącym kubkiem i płatkami Nestle, bez gotowania.Może to nie było najpyszniejsze co znam, ale jak mało sprzątania!!!
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
oj znam to, ja mam dodatkowo obsesję pustych czystych blatów
OdpowiedzUsuńOdkryłam, o dziwo całkiem niedawno, pewną prostą i oczywistą prawdę - w Kuchni NIGDY nie będzie czysto. Taka natura kuchni. :)
OdpowiedzUsuńsyzyfowa praca ! potwierdzam :/
OdpowiedzUsuńkiedyś na znak protestu przestałam gotować, ale po tygodniu stwierdziłam, że czegoś brakuje, chyba tego ciepełka, które daja różne zapachy i wróciłam do gotowania, jednak robie to z przyjemnościa teraz
OdpowiedzUsuńanabell - u mnie to nie takie proste. Mam mikroskopijną kuchnię i jak nie posprzątam od razu to nie mam gdzie czego położyć :))
OdpowiedzUsuńAnna - ja mam tylko jeden mały blat, tak że szybko robi się bałagan. Ale łatwo go też sprzątnąć :)
OdpowiedzUsuńAurora - chyba masz rację. Taka natura kuchni. Ostatecznie to jest miejsce pracy a nie wypoczynku :))
OdpowiedzUsuńDi - syzyfowe prace to nasza specjalność, czyż nie :))
OdpowiedzUsuńTurnertina - tak, bez kuchni nie ma prawdziwego domu. Chociaż dzisiejsze kuchnie przypominają bardziej laboratorium niż prawdziwą ciepłą, pachnącą kuchnię...
OdpowiedzUsuńDziś zaczęłam czytać, trafiając na blog zupełnie przypadkowo i nie żałuję. Będę czytała na bieżąco a także zaliczę archiwum. Dlaczego? Bije z niego optymizm i pogoda ducha autorki, czyli coś czego sama nie posiadam a chciałabym. Może się do mnie trochę tych dobroci "przebije" M:-) Ewa
OdpowiedzUsuń