czwartek, 4 lutego 2010

Nie ma jak u babci...




Czuję się dzisiaj jak wyjęta z miksera. Kiedy zerkam kątem oka w lustro, to widzę, że i wyglądam podobnie.
Nie mam nawet siły klikać :)
A wszystkiemu winna rodzinka.
W moim małym mieszkanku kręciło się dzisiaj, rozmawiało, szykowało herbaty i kawy tudzież zupki i soczki dla dziecka osiem osób! Córka, zięć, troje dzieci, syn i moja osobista kula u nogi. O mało nie zostałam rozdeptana :)
Przez kilka godzin było trochę luźniej, bo zostawiono mnie samą na pastwę trójki dzieci.
Nie wiem dlaczego cały czas wydawało mi się, że dzieci jest co najmniej dziesięcioro?
Padam na nos, bolą mnie wszystkie mięśnie i mam chrypkę od upominania, przypominania, tłumaczenia, wyjaśniania, opowiadania, odpowiadania na pytania, czytania. Dobrze, że słowa, które czasami cisnęły mi się na usta nie zostały wypowiedziane.;)
Zostawiam kilka, pstrykniętych dzisiaj telefonem, zdjęć wnusi... i zmykam zalegnąć przed telewizorem, bo jedynie oczami jestem w stanie jeszcze jako tako ruszać.
Dobranoc :)





6 komentarzy:

  1. moja siostra mawia że jedno dziecko trzeba liczyć jako troje, a jeśli jest więcej jako dwoje to później dodać jeszcze dwoje... czy jakoś tak...
    ale chyba cię rozumiem... :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrą rzeczą jest - że idą z rodzicami do domu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. I człowiek może zalegnąć przed telewizorem...:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, w dzieciach najlepsze jest to, że: 1)są nie moje, 2)sobie w końcu kiedyś pójdą :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Macie rację kobitki kochane! W stu procentach!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. "U babci jest słodko, świat pachnie szarlotką...;)"
    Boszszszszszzzzzzzz... moja babcia miała przekichane. Pilnowała mnie i mojego brata...
    Jak ja jej współczuje teraz:D

    OdpowiedzUsuń