
Kilka lat temu madame posiadała psa, jamnika czarnego, podpalanego. Tak prawdę powiedziawszy to jamnik posiadał madame, to on był panem domu, decydował kto może przychodzić, kogo należy podgryźć nieco a kogo zalizać na śmierć.
Pies jak to pies, potrzeby fizjologiczne posiada, a załatwia je tylko i wyłącznie tam gdzie on uzna za stosowne. Nie sposób go przekonać, żeby zmienił zdanie. Zaprze się i można mu głowę urwać a nie ruszy się. Jamniki to cudowna rasa!
Tak więc pewnego dnia, wiosennego jak pomnę, madame wybrała się na przymusowy spacer z Panem Jamnikiem. Mieszkała wtedy na czwartym piętrze bez windy, a jak wiadomo jamniki nie powinny chodzić po schodach. Madame brała więc psiaka pod pachę i pokonywała te cztery piętra w dół i w górę. Była już na półpiętrze, między piętrem trzecim a drugim, ominęła sąsiadkę, która właśnie myła schody, zrobiła krok na pierwszy z dziewięciu schodków prowadzących w dół na piętro drugie i zawadziła obcasem o schodek.
Na filmach ludzie spadający ze schodów turlają się, koziołkują i wygląda to nie tylko groźnie ale i malowniczo. W rzeczywistości takie spadanie wygląda nieco inaczej, przynajmniej w moim przypadku. Trzeba jednak przyznać, że jestem jedyna w swoim rodzaju. Po wspomnianym już potknięciu, madame przefrunęła w powietrzu nad wszystkimi dziewięcioma schodami, nawet ich nie dotykając i wylądowała jak długa na betonie drugiego piętra. Była jednak na tyle przytomna i trzeźwo myśląca, że w locie przełożyła psa z prawej ręki do lewej i w powietrzu obróciła się nieco na bok aby przy upadku nie przygnieść psa! Gdy działy się te akrobacje powietrzne madame, sąsiadka dalej chlapała schody brudną wodą, spokojna i niewzruszona. Leży madame na tej brudnej i zimnej posadzce i nie może ani ręką ani nogą. Zupełnie jak goście na imieninach u Melchiora Wańkowicza urżnięci na biedronkę. Czytaliście "Ziele na kraterze"? Polecam. Akurat przechodził sąsiad, przekroczył madame, uśmiechnął się i wszedł do swojego mieszkania. No, po prostu ubaw po pachy!
Zbierałam się z tej podłogi dobre piętnaście minut, pomalutku, po centymetrze do góry. Zdawało mi się, że mam połamane dosłownie wszystko jak leci. Najpierw usiadłam, potem powolutku na jedną nóżkę, potem na drugą i jakoś stanęłam na tych obolałych i trzęsących się nogach. A sąsiadka dalej spokojnie myła schody!
Kiedy już tak sobie chwilę postałam, otrzepałam eleganckie ubranko, wzięłam pieska na smycz i spokojnie z gracją i klasą poszliśmy sobie na spacerek. Rasowy pies z rasową madame.
Może później opiszę jak na bardzo ruchliwej drodze, pełnej wielkich pędzących samochodów przejechał mnie.......rowerzysta.
Wypadki chodzą po ludziach. A już po mnie w szczególności :)
Właśnie kupiłam nowe szpilki. Obcas ma 12 centymetrów!! Uczę się w nich chodzić.
Wolę nie myśleć co to będzie jak wyjdę w nich na ulicę. Wypadek gotowy :))
Uwielbiam szpilki!
OdpowiedzUsuńA sąsiadka, no cóż... skoncentrowana na pracy była:-)
:)) mmm...cierpisz na tą samą przypadłość co ja:)
OdpowiedzUsuńA mię się najsampierw przeczytało "z jajnikiem", no i jak było nie wleźć i nie przeczytać całokształtu?;)
OdpowiedzUsuńJa też uuuuuuuuuuuwielbiam szpilki. Ale ponoć jamnik nie pasuje do szpilek. Dlatego zrezygnowałam z jamnika. Mam kota. Sam sobie na spacer chodzi.
OdpowiedzUsuńA sąsiadka pewnie nie jedną madame już ze schodów zbierała... Pewnie dlatego nie robi to na niej wrażenia...
:)
Kobieta w butach na wysokich obcasach z miejsca wygląda bardziej elegancko....;) Uwielbiam obcasy:)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś syberiana suczkę. Nosić jej nie musiałam,a le za to ile kur kupiłam...;)
12 cm to nie obcas tylko szczudło! :))
OdpowiedzUsuńLubisz szybować w przestworzach, musisz tylko popracować nad lądowaniem ;)
Ida..
OdpowiedzUsuńteż uwielbiam :)Niestety na tegoroczną zimę nie bardzo sie nadają...a sąsiadka, no cóż, po moim upadku skoncentrowała się na mnie, jednak w bezpiecznej odległości. A przecież takie upadki nie są zaraźliwe, chyba...:))
Czarny(w)Pieprz...
paskudna przypadłość, ale dotyczy osób wyjątkowych pod każdym względem. Czyż nie?:)
fasolka...
miło mi, że wlazłaś:) Zapraszam częściej.
Cała Ja...
już teraz wiem, że na spacery z psem zakłada sie płaskie ciapaki a nie szpilki :)
Nivejka...
wychodzi na to, że co pies to inne przyjemności:)
magenta...
masz rację. Dopiero jak przymierzyłam w domu i probowałam przejść parę kroków zorientowałam sie, że mam lęk wysokości :)) Szczudła jak nic! Ale choćby nie wiem co, nauczę się chodzić w nich z gracją. Albo nie jestem madame...
też sobie tak kiedyś pofrunęłam, tyle że zamiast jamnika miałam tubki z klejem biurowym i folijki na dokumenty. a potem łokieć do wymiany:( ale też się nie turlałam, tylko najpierw machałam nogami w powietrzu jak na kreskówkach:))
OdpowiedzUsuń