poniedziałek, 1 lutego 2010

O tym jak madame frunęła w powietrzu z jamnikiem pod pachą...


Kilka lat temu madame posiadała psa, jamnika czarnego, podpalanego. Tak prawdę powiedziawszy to jamnik posiadał madame, to on był panem domu, decydował kto może przychodzić, kogo należy podgryźć nieco a kogo zalizać na śmierć.
Pies jak to pies, potrzeby fizjologiczne posiada, a załatwia je tylko i wyłącznie tam gdzie on uzna za stosowne. Nie sposób go przekonać, żeby zmienił zdanie. Zaprze się i można mu głowę urwać a nie ruszy się. Jamniki to cudowna rasa!
Tak więc pewnego dnia, wiosennego jak pomnę, madame wybrała się na przymusowy spacer z Panem Jamnikiem. Mieszkała wtedy na czwartym piętrze bez windy, a jak wiadomo jamniki nie powinny chodzić po schodach. Madame brała więc psiaka pod pachę i pokonywała te cztery piętra w dół i w górę. Była już na półpiętrze, między piętrem trzecim a drugim, ominęła sąsiadkę, która właśnie myła schody, zrobiła krok na pierwszy z dziewięciu schodków prowadzących w dół na piętro drugie i zawadziła obcasem o schodek.
Na filmach ludzie spadający ze schodów turlają się, koziołkują i wygląda to nie tylko groźnie ale i malowniczo. W rzeczywistości takie spadanie wygląda nieco inaczej, przynajmniej w moim przypadku. Trzeba jednak przyznać, że jestem jedyna w swoim rodzaju. Po wspomnianym już potknięciu, madame przefrunęła w powietrzu nad wszystkimi dziewięcioma schodami, nawet ich nie dotykając i wylądowała jak długa na betonie drugiego piętra. Była jednak na tyle przytomna i trzeźwo myśląca, że w locie przełożyła psa z prawej ręki do lewej i w powietrzu obróciła się nieco na bok aby przy upadku nie przygnieść psa! Gdy działy się te akrobacje powietrzne madame, sąsiadka dalej chlapała schody brudną wodą, spokojna i niewzruszona. Leży madame na tej brudnej i zimnej posadzce i nie może ani ręką ani nogą. Zupełnie jak goście na imieninach u Melchiora Wańkowicza urżnięci na biedronkę. Czytaliście "Ziele na kraterze"? Polecam. Akurat przechodził sąsiad, przekroczył madame, uśmiechnął się i wszedł do swojego mieszkania. No, po prostu ubaw po pachy!
Zbierałam się z tej podłogi dobre piętnaście minut, pomalutku, po centymetrze do góry. Zdawało mi się, że mam połamane dosłownie wszystko jak leci. Najpierw usiadłam, potem powolutku na jedną nóżkę, potem na drugą i jakoś stanęłam na tych obolałych i trzęsących się nogach. A sąsiadka dalej spokojnie myła schody!
Kiedy już tak sobie chwilę postałam, otrzepałam eleganckie ubranko, wzięłam pieska na smycz i spokojnie z gracją i klasą poszliśmy sobie na spacerek. Rasowy pies z rasową madame.
Może później opiszę jak na bardzo ruchliwej drodze, pełnej wielkich pędzących samochodów przejechał mnie.......rowerzysta.
Wypadki chodzą po ludziach. A już po mnie w szczególności :)
Właśnie kupiłam nowe szpilki. Obcas ma 12 centymetrów!! Uczę się w nich chodzić.
Wolę nie myśleć co to będzie jak wyjdę w nich na ulicę. Wypadek gotowy :))

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam szpilki!
    A sąsiadka, no cóż... skoncentrowana na pracy była:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. :)) mmm...cierpisz na tą samą przypadłość co ja:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mię się najsampierw przeczytało "z jajnikiem", no i jak było nie wleźć i nie przeczytać całokształtu?;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też uuuuuuuuuuuwielbiam szpilki. Ale ponoć jamnik nie pasuje do szpilek. Dlatego zrezygnowałam z jamnika. Mam kota. Sam sobie na spacer chodzi.
    A sąsiadka pewnie nie jedną madame już ze schodów zbierała... Pewnie dlatego nie robi to na niej wrażenia...
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kobieta w butach na wysokich obcasach z miejsca wygląda bardziej elegancko....;) Uwielbiam obcasy:)
    Miałam kiedyś syberiana suczkę. Nosić jej nie musiałam,a le za to ile kur kupiłam...;)

    OdpowiedzUsuń
  6. 12 cm to nie obcas tylko szczudło! :))
    Lubisz szybować w przestworzach, musisz tylko popracować nad lądowaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ida..
    też uwielbiam :)Niestety na tegoroczną zimę nie bardzo sie nadają...a sąsiadka, no cóż, po moim upadku skoncentrowała się na mnie, jednak w bezpiecznej odległości. A przecież takie upadki nie są zaraźliwe, chyba...:))
    Czarny(w)Pieprz...
    paskudna przypadłość, ale dotyczy osób wyjątkowych pod każdym względem. Czyż nie?:)
    fasolka...
    miło mi, że wlazłaś:) Zapraszam częściej.
    Cała Ja...
    już teraz wiem, że na spacery z psem zakłada sie płaskie ciapaki a nie szpilki :)
    Nivejka...
    wychodzi na to, że co pies to inne przyjemności:)
    magenta...
    masz rację. Dopiero jak przymierzyłam w domu i probowałam przejść parę kroków zorientowałam sie, że mam lęk wysokości :)) Szczudła jak nic! Ale choćby nie wiem co, nauczę się chodzić w nich z gracją. Albo nie jestem madame...

    OdpowiedzUsuń
  8. też sobie tak kiedyś pofrunęłam, tyle że zamiast jamnika miałam tubki z klejem biurowym i folijki na dokumenty. a potem łokieć do wymiany:( ale też się nie turlałam, tylko najpierw machałam nogami w powietrzu jak na kreskówkach:))

    OdpowiedzUsuń