czwartek, 15 kwietnia 2010

Życie wśród trumien...

Jestem zasypana trumnami. Przygniata mnie ich ilość.
Oglądam uroczystości powitania ofiar tragedii. Przyznam uczciwie, nie czuję wielkiej żałoby.
Towarzyszy mi smutek i wielkie wzruszenie.Udziela mi się ten podniosły nastrój.
Nie można się jednak wzruszać bez końca.
Jedna trumna, druga trumna, trzecia, trzydzieści trumien. Zaczynam się przyzwyczajać do ich obecności. Trumny w Pałacu Prezydenckim, w Belwederze, na Torwarze.
W pewnym momencie przestaje to robić na mnie wrażenie. Zupełnie jak na wojnie.
Stało się chyba coś niedobrego...
Zaskoczył mnie również prywatny charakter pochówku prezydenta. Dlaczego nie jestem godna iść w kondukcie pogrzebowym mojego prezydenta? To, że nie zamierzałam tego zrobić, nie zmienia faktu.
Publiczne wystawienie ciał, powszechna i wielka żałoba, masowe odwiedziny i hołd składany przez naród. Podkreślanie tego na każdym kroku. I nagle co się zmienia? Prezydent staje się osobą prywatną, posiadającą tylko rodzinę?
Pochówek na Wawelu nie powinien być ceremonią prywatną i rodzinną. Bo nie jest to miejsce prywatne, nie jest zakupionym na własność grobowcem od którego innym wara.
Szkoda, że tak się to wszystko wymknęło spod kontroli i poszybowało w kierunku farsy, zakpiło ze szczerych ( mam nadzieję)uczuć rodaków.
Żal...

5 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc mam dość... Tej szopki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Wielkiej Tragedii uczynili Wielki Cyrk...I tyle, niestety..
    Ja pomilczę, bo nie wiem co powiedzieć...

    OdpowiedzUsuń
  3. To mnie po prostu przerosło... Widowisko.

    OdpowiedzUsuń
  4. tak, mnie to też przerasta już; w przyszłym tygodniu same pogrzeby...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiele trumien, bo wiele ofiar...

    OdpowiedzUsuń