Źle ostatnio śpię. Za dużo myśli towarzyszy mi zarówno dniem jak i nocą. Nie odganiam ich, ponieważ są to myśli dobre, przyjazne, przynoszące w darze wspomnienia. A ja je od kilku dni kolekcjonuję. Dla siebie, dla rodziny, dla potomnych.
Z tymi potomnymi to jednak sprawa niejasna jest. Bo skąd mam wiedzieć, że w ogóle będą zainteresowani moim istnieniem na tym świecie, a co dopiero zebranymi przeze mnie wspomnieniami? No cóż, może znajdzie się chociaż jedna osoba, dla której będzie to ważne.
Poranna kawa trochę mnie dobudziła. Gorąca, słodziutka i ze śmietanką. Wszak cukier krzepi, czyż nie?
Wyszło słoneczko i dodało mi sił. Jestem szczęśliwa. A co tam. Powiem Wam dlaczego.
Moje szczęście odezwało się do mnie kilka dni temu. Ma na imię Janusz.
Jeżeli teraz wyobrażacie sobie jakiś płomienny romans, to się bardzo mylicie.
Dzięki wpisom na moim drugim blogu odnalazłam rodzinę, z którą kontakt urwał się wiele lat temu, z niewiadomych przyczyn. Pewnie dlatego, że starsze pokolenie powymierało, a młodzi rozjechali się po świecie.
Teraz jednak odnalazł mnie kuzyn. Mamy sobie tyle do opowiedzenia! Zbieramy do kupy strzępy wspomnień o rodzinie, o dziadach i pradziadach. Zapełniamy białe plamy. Budujemy drzewo genealogiczne.
Przybyło mi tylu kuzynów i kuzynek! Wszyscy chcą mnie poznać, chcą wiedzieć o mnie jak najwięcej.
Dobrze mieć dużą rodzinę, nie tylko na fotografii.
Pozdrawiam bardzo rodzinnie
szczęśliwa madame
:))
Piękna historia, cieszę się że jestes szczęsliwa :-)
OdpowiedzUsuń