Historię każdej rodziny tworzą, oprócz fotografii, dokumentów i wspomnień, również przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie opowieści o tajemniczych, niewytłumaczalnych zdarzeniach. Tak zwane "święte prawdy" potwierdzone słowami naocznych świadków. Dotyczy to również mojej rodziny.
Dawno, dawno temu, w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku, w Starym Korczynie mieszkali moi pradziadkowie. Prababcia pochodziła ze zubożałej rodziny szlacheckiej, pradziadek był nauczycielem. Razem z nimi mieszkała matka mojego pradziadka. Pewnego dnia staruszka zmarła.
Po jakimś czasie w domu znajdowali się pradziadkowie, ich najstarszy syn i jego maleńkie dziecko, które położono w kołysce w pokoju. Cała rodzina siedziała przy stole w kuchni. Dziecko w pokoju cały czas kwiliło. Po chwili przestało płakać i w pokoju zapanowała całkowita cisza. Pradziadkowie przestraszyli się i pobiegli do pokoju. Nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli.
Przy kołysce siedziała zmarła babcia i kołysała dziecko, które smacznie spało.
Opowiadał to pradziadek mojemu dziadkowi. Dziadek opowiadał mojej mamie, a mama mnie.
Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale to święta prawda.
... :)
OdpowiedzUsuńMój praprapra... dziadek podobno pilnuje (do dziś) skrzyń ze zbożem;D I to też jest święta prawda:)
OdpowiedzUsuńJestem w stanie w to uwierzyć :-)
OdpowiedzUsuńPodpisuje sie pod Fire.Woman, zycie po smierci jest ciagle wielka zagadka:)
OdpowiedzUsuńA Ty znow komus opowiesz...:)
OdpowiedzUsuń