niedziela, 2 stycznia 2011

Zanim przeminie...trzeba jakoś przeżyć :)

Bardzo optymistycznie wkroczyłam w ten nowy rok. Nie wiem tylko na jak długo starczy mi tego optymizmu. Optymizm jak wiadomo jest zależny od poziomu życia. Boję się trochę, że po czekających nas podwyżkach mój poziom stanie się depresją. A może nawet zejdę do podziemi?
Jeden etat nie wystarczy nawet na waciki. Doba jednak ma jak wiadomo godzin 24, leciutko więc zmieszczą się w niej trzy etaty. Problem polega na tym, że na chwilę odpoczynku nie starczy już w niej miejsca. Nie wspomnę już o tym, że nie będzie kiedy wydawać pieniędzy. E tam, coś się wymyśli.
Nie powiem, żeby perspektywa pracy na okrągło cieszyła mnie choć trochę, nawet jeżeli bardzo optymistycznie spojrzę na tę kwestię. Biorę więc pod uwagę również plan B. Zmiana diety.
Mieszkańcy dżungli i podobnych terenów na naszym wspaniałym globie urozmaicają sobie dietę bardzo pożywnym białkiem. Białko to wygląda wprawdzie niezbyt apetycznie, ale za to jest za darmo i bez VAT. Placuszki z muszek, pieczone pajączki, mrówki. No nie wiem, kawior to to nie jest, ale skoro mogę pożerać krewetki...
A tam, nie będę sobie dzisiaj zawracała głowy takimi sprawami. Napiję się czerwonego wina.
Pomyślę o tym jutro.

4 komentarze:

  1. I na zdrowie, ja też nie myslę co będzie jutro, póki co ciesze siez dziś i tego się trzymajmy :-)
    Jutra moze nie być i co ??? Po co sobie głowe zawracać :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lampka wina to dobry pomysl, a jak jest problem to ponoc i jest rozwiazanie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och... a ja mam jednak nadzieję, że nie będzie aż tak źle.... :) oby!

    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od pewnego wieku podchodzę do tego wszystkiego dość filozoficznie- co ma być to będzie i nawet optymizm nie pomoże. I w związku z tym dość rzadko bywam rozczarowana.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń