Problemy mnie przerosły. Stały się wprost niebotyczne. Ogarnięcie ich nie jest już w moim zasięgu. Możliwe, że człowiek na starość się kurczy i stąd ten problem. W latach młodości potrafiłam ogarnąć wszystko i za bary z życiem się brałam.
Z perspektywy czasu jaki minął od pięknych lat mojej młodości, droga życiowych doświadczeń wydaje się prosta i szeroka. Jasna i piękna. Ta, która przede mną - w cieniu ukryta. Pełna strachów, których pokonać nie potrafię.
Nie umiem pomóc moim dzieciom.
Matki, które nie mają własnego życia starają się żyć życiem swoich dzieci.
Chciałabym tego uniknąć. Nie można za nikogo życia przeżyć. Dlatego się nie wtrącam. Nie krytykuję. Nie staję po żadnej ze stron.
Kiedy jednak dzieciom się nie wiedzie, kiedy postępują niewłaściwie i podejmują błędne decyzje - serce boli.
Ale jak ja mam podać dzieciom przepis na szczęśliwe życie, skoro sama go nie znalazłam? Własne porażki jednak znacznie łatwiej znieść. Porażki dzieci są bardziej dotkliwe.
Pewnie przesadzam. Życie ostatnio przybrało ciemniejsze barwy. Błądzę po omacku w poszukiwaniu tej jaśniejszej strony życia. Wiem, że gdzieś tam jest.
Czekam na jakiś znak od życia, na zaproszenie do szczęścia i spokoju. Chcę oddychać swobodnie i lekko, nie chcę już nigdy doświadczyć tego niepokojącego ucisku w okolicy serca.
Czy wystarczy chcieć?.........
Z perspektywy czasu jaki minął od pięknych lat mojej młodości, droga życiowych doświadczeń wydaje się prosta i szeroka. Jasna i piękna. Ta, która przede mną - w cieniu ukryta. Pełna strachów, których pokonać nie potrafię.
Nie umiem pomóc moim dzieciom.
Matki, które nie mają własnego życia starają się żyć życiem swoich dzieci.
Chciałabym tego uniknąć. Nie można za nikogo życia przeżyć. Dlatego się nie wtrącam. Nie krytykuję. Nie staję po żadnej ze stron.
Kiedy jednak dzieciom się nie wiedzie, kiedy postępują niewłaściwie i podejmują błędne decyzje - serce boli.
Ale jak ja mam podać dzieciom przepis na szczęśliwe życie, skoro sama go nie znalazłam? Własne porażki jednak znacznie łatwiej znieść. Porażki dzieci są bardziej dotkliwe.
Pewnie przesadzam. Życie ostatnio przybrało ciemniejsze barwy. Błądzę po omacku w poszukiwaniu tej jaśniejszej strony życia. Wiem, że gdzieś tam jest.
Czekam na jakiś znak od życia, na zaproszenie do szczęścia i spokoju. Chcę oddychać swobodnie i lekko, nie chcę już nigdy doświadczyć tego niepokojącego ucisku w okolicy serca.
Czy wystarczy chcieć?.........
To prawda,nie da się za kogoś przeżyć życia i gdy nasze dzieci robią błędy, nawet takie, od których nam cierpnie skóra na karku, niewiele możemy zrobić.I bardzo mądrze robisz,że nie opowiadasz się za jedną ze stron.Madame, nie ma przepisu na szczęśliwe życie, bo każdy z nas jest inny i każdemu coś innego daje poczucie szczęście. Bo szczęście to jest coś, czego nie ma, ale co my odczuwamy.Co z tego,że ja uważam,że właściwie miałam i nadal mam szczęśliwe życie - moja córka ma nieco inne pojęcie szczęścia i dziwi się,że ja swoje życie uważam za szczęśliwe. Gdy dzieci wyjdą z domu i zdechnie pies- zaczynamy żyć wreszcie dla siebie i tego trzeba się trzymać. Podejdz do sprawy filozoficznie i popatrz spokojnie- wcale nie błądzisz, po prostu żyjesz.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Madame, będzie dobrze, :)
Raczej za nich życia nie przeżyjesz... trudne decyzje, trudne wybory. Miałaś się uśmiechać i kolorowo żyć. Tak miałaś, więc idź dalej i zdepcz, co nieludzkie :*
OdpowiedzUsuńto byłoby takie proste, gdyby wytarczyło tylko chcieć, ale tak nie jest, myslę że dopóki nie sa to sprawy ostateczne, to zawsze jest nadzieja, że bedzie lepiej, może inaczej niż bysmy chcieli i oczekiwali
OdpowiedzUsuńkiedyś jak narzekałam na moje dzieci, koleżanka nauczycielka powiedziała mi, ze dzieciom najbardziej brakuje akceptacji u rodziców, wszyscy chcą mieć dzieci piekne, zdrowe, zdolne, pracowite, a dzieci trzeba kochac takie, jakimi one sa, z ich wadami i zaletami i cieszmy sie, ze są to problemy, z którymi możemy jeszcze coś zrobić,raz lepiej raz gorzej